środa, 11 lipca 2018

2. Izuku i Katsuki, czyli dlaczego uważam, że bnha jest świetne

„Dlaczego shipujecie Deku z Bakugou? Przecież oni się nienawidzą.”

         To wypowiedź jednej z wielu użytkowniczek wattpada. Nie będę tu szastać nickami, odbyliśmy fajną rozmowę z tą osóbką i jest już wszystko w porządku.
         Jednak z początku jej komentarz lekko mnie zirytował, bo niczego tak nie lubię, jak sprowadzanie ciekawych relacji między postaciami do jednego słowa ‒ miłość lub nienawiść.
         Naprawdę, pomijając wszelkie sprawy shipów ‒ nie rozumiem ludzkiej tendencji do przedstawiania wszystkiego w czerni i bieli, kiedy to właśnie odcienie szarości są najpiękniejsze. A przynajmniej najciekawsze.
         Rozpisałam się wtedy o tym wszystkim na privie użytkowniczki, która również miała swój udział w zaistniałej „wojnie shipów”, a ta zaproponowała mi, żebym gdzieś udostępniła swoje przemyślenia. No i w ten sposób jesteśmy tutaj.
 
Dlaczego uważam relację Midoriyi Izuku i Bakugou Katsukiego za tak atrakcyjną?

 
         Bo naprawdę nie można tego sprowadzić tylko do nienawiści. Pan Horikoshi ewidentnie dobrze się nad nimi pochylił przy ich tworzeniu, za co mu stokrotnie dziękuję (i pewnie nie tylko ja). 
         Samo ich wspólne dzieciństwo było ciekawe. Wszyscy zapewne wiedzą, że mamy Katsukiego i Izuku się przyjaźnią, co spowodowało automatycznie, że chłopcy spędzali ze sobą dużo czasu już jako dzieci. Deku niby należał do tej małej paczki Katsukiego, która wszędzie za nim łaziła i robiła ochy i achy, jaki to on nie jest silny i utalentowany, przy czym Izuku zawsze przez brak daru trzymał się bardziej na uboczu. Nadal, młody Deku totalnie uznawał Kacchana za wzór do naśladowania i moim zdaniem nadal uznaje, choć już nie tak ślepo, jak kiedyś.
         W życiu „teraźniejszego” Izuku dużo się zmieniło, ale wygląda na to, że mimo tego całego znęcania i wszystkich przykrości, jakich doznał ze strony Katsukiego, nadal chce utrzymywać z nim dobre relacje. Jedyny problem jest w tym, że sam Katsuki nie bardzo to dostrzega.


         Bakugou widzi w Deku ciągłe wyzwanie. Urodziwszy się z darem tak wspaniałym, że chwalili go wszyscy dookoła, Katsuki nie może znieść, gdy coś zakłóca mu idealny pogląd siebie. A to właśnie robi swoją dobrocią i chęcią pomocy Izuku ‒ uświadamia Kacchanowi, że brakuje mu kilku niezbędnych cech charakteru, by być nazywanym obrońcą ludzkości. Za każdym razem, gdy Katsuki patrzy na Deku, widzi coś, czego on sam nie ma. I zresztą wice versa! Deku także zazdrości Kacchanowi wielu cech. Potrafi on jednak przyznać się do swoich słabości i wyrazić podziw dla siły przeciwnika, co Katsukiemu nigdy nawet przez myśl by nie przeszło. Bo przecież nie może być nikogo lepszego niż on sam.

A jednak...


        Katsuki widzi w Deku kogoś lepszego od siebie, przynajmniej w kilku aspektach i czuje się przez to zagrożony. Znęcaniem się i powtarzaniem, że Deku jest żałosny i nic w życiu nie osiągnie, chciał udowodnić sobie samemu, że ma kontrolę nad sytuacją. Poczucie to stracił jednak bezpowrotnie, gdy Izuku dostał się do UA. Od tej pory jego frustracja tylko rośnie, przez co bardziej opanowany Deku potrafi ‒ z pewną dozą wysiłku ‒ zdobyć nad nim przewagę.


      Oczywiście, Midoriya również bardzo chce wygrać z Bakugou i udowodnić mu, że przez te wszystkie lata mylił się co do niego. Jednocześnie nie ma zamiaru jakkolwiek niszczyć ego swojego kolegi z dzieciństwa. Mimo jego starań, jest to jednak nieuniknione, bo Kacchan jest jeszcze zbyt dziecinny, by przestać uznawać Izuku za zagrożenie. Jeśli Bakugou nie pogodzi się z tym, że oboje są po prostu zbyt różni, by jeden mógł kiedykolwiek pokonać drugiego, to podejrzewam, że narastające napięcie między nimi doprowadzi w niedługim czasie do krwawej walki o swoje.

Ale to tylko moje spekulacje. 


         Właśnie dlatego uważam, że Boku no Hero Academia jest genialne. Pokuszę się o stwierdzenie, że nie ma tam żadnej płytkiej postaci ‒ każda jest dokładnie przemyślana, z elementami wyróżniającymi ją od innych i umożliwiającymi zapamiętanie jej. Do tego relacje między głównymi bohaterami to po prostu perełki. Wszystkie wątki mają podstawy, głębszą historię i jej wyjaśnienie oraz różne zawiłe momenty.
          Och, mogłabym chwalić tę mangę do białego rana, naprawdę. Kończąc już, dopowiem jeszcze, że okropnie shipuję tę dwójkę, choć na samym początku byłam do nich uprzedzona. Bo przecież oni się nienawidzą.
         Ostatnio jednak Kirishima oraz Todoroki mieszają mi w shipie, uch. Naprawdę nie chciałabym widzieć tych scen, ale po prostu nie da się być gay freak'iem, widzieć to i ukradkowo nie piszczeć.

Mile widziane pytania do tego tematu. Lubię debaty!

          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz