Zachodzące słońce wyglądało dzisiaj wyjątkowo pięknie, rzucając
ognistopomarańczowe refleksy na niebo w kolorze waty cukrowej. W
połączeniu ze znajomym widokiem osiedlowych domków i boisk sportowych,
krajobraz ten wydawał się pani Atsushi niezmiernie uroczy.
Wieczorną porą słyszała jedynie stukot obcasów własnych szpilek i
nieliczne krzyki bawiących się dzieci. Wracała właśnie z małych zakupów i
kierowała się na plac zabaw, żeby zabrać stamtąd swojego kilkuletniego
synka. Była pewna, że nie będzie chciał wracać do domu - pogoda była
piękna, a towarzystwo liczne.
Jakież było jej zdziwienie i przerażenie, gdy ujrzała Midoriego płaczącego przy piaskownicy.
Siedział na drewnianym ogrodzeniu i płakał, a przy nim przycupnęła ciemnowłosa dziewczynka w niebieskiej sukience.
Pani
Atsushi zaraz podbiegła do synka i ukucnęła przy nim, zostawiając
siatki na ziemi. Dziewczynka spojrzała na nią wielkimi, brązowymi
oczami. Czaił się w nich smutek.
― Co się stało, Midori? ― pani
Atsushi spróbowała otrzeć łzy kilkulatka i dopiero wtedy zyskała jego
uwagę. Widząc mamę, chłopiec rozpłakał się jeszcze bardziej i uwiesił
się na jej szyi.
― Chłopaki nie chcieli się z nim bawić i wrzucili go do piachu - odezwała się nagle dziewczynka. ― Sypali mu w oczy.
― Dlaczego mieliby nie chcieć się z nim bawić? ― spytała pani Atsushi, głaszcząc swojego synka po plecach.
― Bo mówią, że jest baba ― burknęła ciemnowłosa. ― Że oni się nie będą bawić z dziewczynkami w chłopięce zabawy.
― To bardzo nieładnie ― zmartwiła się mama Midoriego. Dziewczynka wstała.
― Ja ich bardzo nie lubię, proszę pani ― oznajmiła głośno. ― Wznoszą
się nad innych, bo mają bogatych rodziców i nigdy się nie dzielą. Tak
naprawdę są strasznymi maminsynkami.
Przez chwilę stała
wyprostowana, ale zaraz odwróciła wzrok, nieco zawstydzona swoim
wyznaniem. Wywołało to uśmiech na twarzy kobiety.
― Dziękuję ci
za bronienie Midoriego ― wyciągnęła wolną rękę i pogłaskała dziewczynkę
po głowie. ― Ale już późno. Nie musisz wracać do domu?
― W sumie tak - wymamrotała ciemnowłosa. ― Po prostu chciałam z nim jeszcze trochę zostać...
― Teraz ja się nim zajmę ― pani Atsushi uśmiechnęła się ciepło i
puściła oko do dziewczynki. ― Dziękuję ci raz jeszcze, Chiaki. A teraz
już idź, pani Mizuhara pewnie się martwi.
Chiaki kiwnęła głową i
pobiegła do pobliskiego domu. Midori zerknął znad ramienia mamy na
oddalającą się niebieską sukienkę, po czym znów zaszlochał.
Matka poklepała go po plecach i odsunęła się tak, żeby spojrzeć mu w oczy.
― Posłuchaj, Midori ― przemówiła łagodnie. ― Jesteś tym, kim jesteś i
powinieneś być z tego dumny ― otarła łzy z jego policzków. ― A jeśli
ktoś się z tego śmieje, to po prostu go zignoruj. Taki ktoś nie
zasługuje nawet na twoją uwagę. Jeśli dziewczyny i ich zabawy wydają ci
się fajniejsze, to baw się z nimi! Nikt ci nie każe lubić samochody
tylko dlatego, że jesteś chłopcem.
Midori siąknął nosem.
―
Po tym jak wrzucili mnie do piaskownicy... Chiaki podała mi rękę... I
spytała czy nic mi nie jest... ― chłopiec patrzył w ziemię,
zarumieniony.
― No widzisz? ― uśmiechnęła się pani Atsushi. ― To
bardzo miłe z jej strony. Dbaj o jej przyjaźń, bo taka fajna dziewczynka
zdarza się raz w życiu.
Siedmioletni Midori kiwnął głową.
one shot z 7 maja 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz