środa, 20 czerwca 2018

02:09

         "Miałem dobre życie".
         Powtarzasz te słowa jak mantrę, ale żyletka nadal wisi nad odsłoniętym nadgarstkiem. Nie chce nawet drgnąć, a ty rozmyślasz. O tym, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. O tym, o ile lepiej byłoby bez ciebie. O towarzyszącej tym przemyśleniom pustce. Zaznajomiłeś się z nią. Staliście się przyjaciółmi, spędzającymi ze sobą każdy dzień.
         Telefon wibruje. Esemes od ojca, pyta czy śpisz. Nie odpisujesz, bo nie masz ochoty po raz kolejny wysłuchiwać pijanego bełkotu przez słuchawkę. Sprawdzasz tylko godzinę i zaczynasz wpatrywać się w księżyc. Jego pełną, chłodną twarz.
         Znowu delikatnie drapiesz żyletką skórę i wizualizujesz sobie błyszczenie krwi w bladym świetle. Żyletkę rozrywającą różową tkankę. Podłużną, głęboką ranę. Wyobrażasz sobie ból dużo gorszy, niż złamany palec w postawówce. Mówisz "cześć" pustce, która powoli cię wypełnia.
         Godzina druga, minut osiem.
         Postanawiasz myśleć dalej.

one shot z 26 maja 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz