piątek, 22 czerwca 2018

Rozdział 3

Podrywacz│2554 słowa


   23 kwietnia, wieczorem
 
Chigusa: Wylatujemy o 12
Chigusa: I lądujemy około 14
Chigusa: Pewnie wezmę sobie tablet albo coś i będę czytać e-booki
Chigusa: I jak wysiądziemy to będę trzymać czerwoną kartkę.
Naki: A co jak inni też będą mieli czerwone kartki?
Chigusa: Hmm...
Chigusa: Wiem!
Chigusa: Pamiętasz ten wisiorek z kluczem, który ci wysłałam rok temu na urodziny?
Naki: No, czasem go noszę.
Chigusa: Wiesz... 
Chigusa: Trochę wstyd się przyznać, ale...
Chigusa: Kupiłam sobie podobny.
Naki: To słodkie.
Chigusa: Często go noszę, przypomina mi o tobie.
Chigusa: Gdy jest mi źle, myślę o tym, że jesteś
Chigusa: Żyjesz, mieszkasz tam w Hakodate i zawsze możesz ze mną pogadać.
Naki: To bardzo miłe ☻
Naki: Cieszę się, że myślisz o mnie jak o wsparciu.
Chigusa: ...
Naki: ?
Chigusa: Już nic. W każdym razie będę go miała na szyi.
Chigusa: Ej, poza tym ja już widziałam cię na zdjęciach!
Chigusa: W dodatku jesteś piekielnie wysoki. Dostrzegę cię bez problemu!
Naki: Chciałbym dostrzec cię pierwszy.
Chigusa: ♡ (◕‿◕)
Chigusa: O, o! Spiszmy listę rzeczy, które zrobimy, jak się już zobaczymy!
Naki: Haha, ok.
Chigusa: 1. Gdy cię zobaczę, rzucę ci się na szyję.
Naki: Aha, taką listę.
Naki: 2. Uniosę cię wysoko w górę i zrobię kilka piruetów
Chigusa: 3. Będę piszczeć i się śmiać.
Naki: 4. Powiem „miło cię poznać" i pocałuję cię w policzek.
Chigusa: 5. W odpowiedzi pocałuję cię w usta.
Naki: Ach. 6. Oddam pocałunek.
Chigusa: Nie zdradzaj swojej dziewczyny >_<
Naki: 7. Żadna dziewczyna nie będzie ważniejsza od ciebie.
Chigusa: Jezu >///////<
Chigusa: 8. Odstawisz mnie na ziemię i będziesz robił za tragarza.
Naki: Haha. 9. Poznam twoją mamę. Musi być wspaniałą kobietą.
Chigusa: I jest <3 10. Popiszesz się przed nią czymś.
Naki: Muskułami?
Chigusa: Żartowniś. Chodziło mi o maniery!
Chigusa: 11. Potrzymamy się za ręce w drodze do taksówki.
Naki: 12. Zaproszę cię do taksówki jak do karocy.
Chigusa: 13. Najpierw otworzysz drzwi mojej mamie.
Naki: Of course, my lady. 14. Jadąc do celu, będziemy snuć wymyślone opowieści o ludziach, którzy będą szli chodnikiem.
Chigusa: 15. Będziemy też rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Chigusa: 16. Będę narzekać, że nie ma śniegu.
Naki: Haha. 17. Wejdę do domu, porozglądam się i pomogę w rozpakowywaniu.
Chigusa: No pewnie. 18. Zmuszę cię do zostania na noc.
Naki: 19. Nie będę stawiał oporu.
Chigusa: 20. Wyproszę mamę.
Naki: 21. Postanowię, że zdradzę Anri na jeden dzień i zaczniemy się całować
Chigusa: 22. Zdążymy zrobić to dwa razy, zanim wróci mama.
Naki: Hej hej, to będzie za szybko. Chcę spokojnego, namiętnego stosunku.
Chigusa: A ja chcę szybko. Brutalnie. W ukryciu.
Naki: Nie lubię być brutalnym wobec kobiet.
Chigusa: Dla mnie będziesz. Mam dar przekonywania ◕‿↼
Naki: 23. Pokłócimy się trochę.
Chigusa: T_T 24. Wyjdziesz z domu, zamówisz taksówkę i pojedziesz do siebie
Chigusa: 25. Nazajutrz wrócisz i wszystko sobie wybaczymy.
Naki: Jak zawsze. 26. Pójdziemy razem do szkoły.
Chigusa: 27. Zapoznasz mnie ze szkołą, swoimi przyjaciółmi i swoim klubem
Chigusa: Bo musisz być w jakimś.
Chigusa: Czekaj! Bo już wychodzimy już poza dzień, w którym pierwszy raz się spotkamy xD
Naki: Och... ok.
Chigusa: Zostawmy to tak, jak jest. Zawsze resztę możemy dopisać później ☺
Naki: No pewnie ☻
Chigusa: No dobra, późno już. Niby będę tam dopiero pojutrze, ale muszę spać na zapas przed nocą z tobą <3
Naki: Aww. Słodkich snów, gwiazdko.
Chigusa: !!!!
Chigusa: Uwielbiam, kiedy mnie tak nazywasz! <3
Chigusa: Dobranoc, mój Casanovo =)
Naki: Ej, mogłaś użyć jakiegoś milszego przezwiska...

Chigusa opuścił/a Najgorsi admini

          Westchnąłem i pokręciłem głową. Nie mogłem jednak powstrzymać cisnącego mi się na usta uśmiechu. Ta dziewczyna wiedziała, jak ze mną flirtować.
          Oboje gorączkowo przygotowywaliśmy się do jej przyjazdu. Poprzedniego dnia przez kilka godzin pisaliśmy, jak powinniśmy się ubrać. W końcu postawiliśmy na normalny, codzienny ubiór, ale padały też koncepcje takie jak ubranie się jak księżniczka i jej lokaj. Nie mogłem uwierzyć, że już pojutrze będę mógł z nią w ten sposób flirtować twarzą w twarz.
          Odłożyłem telefon na szafkę nocną i opadłem na łóżko. Uśmiechnąłem się do znajomych ścian, biurka, szafy i pięknych gwiazd za oknem.
          Nie chciałem zapeszyć, ale miałem nadzieję, że może... może coś z tego będzie.

+++

    24 kwietnia, południe

          Oparłem głowę na łokciu i przymknąłem oczy. Nie potrafiłem się jednak całkowicie wyłączyć – nadal słyszałem, jak nauczycielka omawia temat tym samym monotonnym głosem, a promienie słońca wpadające przez okno do klasy nadal nadmiernie grzały rękaw mojego mundurka. Zaduch odbierał mi zdolność logicznego myślenia. Gdybym siedział na tym miejscu, co w poprzedniej klasie, czyli pod oknem, trochę za kolumną, bez problemu przycupnąłbym w cieniu i przysnął. Na ten rok jednak przesadzono mnie na środek, do trzeciej ławki, a po mojej lewej stronie Takashima właśnie skrobał coś w zeszycie. Bynajmniej nie były to notatki z lekcji. Najprawdopodobniej znowu tworzył na marginesie jakiegoś nowego dziwacznego stworka. Głowa powoli zsuwała mi się po ramieniu w dół, aby sięgnąć blatu ławki.
          Pomyślałem o Chigusie. Na pewno uznałaby rysowanie potworków na lekcjach za słodkie. Zwłaszcza, że Takashima często nadawał tym stworkom imiona i tworzył im krótką biografię. Zgromadził już w ten sposób całkiem niezłą armię.
          ― Kizunashi! ― ktoś uderzył czymś płaskim o blat mojej ławki, a koledzy siedzący najbliżej zachichotali dziko.
          ― T – tak? ― wstrząs podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Nauczycielka zmarszczyła brwi i popatrzyła na mnie wilkiem.
          ― Do tablicy! ― rozkazała, a ja jęknąłem cicho. Przepytała mnie z ostatniego tematu. Kolejne C do dziennika.
          ― Takashima, mogłeś mnie ratować! ― burknąłem, wróciwszy na miejsce.
          ― Ale to by było mniej śmieszne ― odpowiedział Takashima i z pokerową twarzą wyjął spod ławki wyrwany z zeszytu kawałek kartki. Złapał strzępek papieru w dwa palce i pokazał mi. Widniał na nim niestaranny rysunek dango* polanego sosem, z dwoma wielkimi, czarnymi oczami bez wyrazu.
          ― A oto patron dnia dzisiejszego ― oznajmił. ― Danzai.* Opiekuje się ludźmi, którym jest dzisiaj piekielnie gorąco.
          Zaśmiałem się cicho.

+++

    popołudniu

          Po zmienieniu butów, energicznym krokiem wyszedłem ze szkoły. Wreszcie pozwoliłem sobie na poluzowanie kołnierzyka, głęboki wdech i szeroki uśmiech.
          ― Jeszcze krzyknij „pierdolić szkołę" i będziemy tu mieli klasyczny obrazek trzecioklasisty po maturze ― skomentował moje zachowanie Takashima. Sam podwinął rękawy koszuli.
          ― Dopiero ćwiczę tę scenę. Aż tak dobrze wyszło? ― spojrzałem na niego przez ramię ze złośliwym uśmiechem. Ozaki prychnął.
          ― Kizunashi! ― usłyszałem, jak ktoś wysokim głosem woła moje nazwisko. Gdy przeniosłem wzrok na rozgrzany szkolny dziedziniec, ujrzałem Anri biegnącą w moją stronę. Jak zwykle wyglądała zjawiskowo – czarne włosy zaplecione w warkocz, zwiewna, niebieska sukienka i granatowe trampki. Takashima ostentacyjnie odskoczył, kiedy moja dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Zaśmiałem się i objąłem ją w pasie, niby przypadkowo łapiąc za pośladki.
          ― Nawet w mundurku wyglądasz seksownie ― zamruczała, z ustami tuż przy mojej twarzy. ― Jak ty to robisz?
          ― Spytaj się tamtych ― ruchem głowy wskazałem kilku chłopaków stojących na uboczu. ― Patrzą za ruchami twojej sukienki od dobrych kilku chwil.
          Anri zaśmiała się perliście i złapała mnie za rękę. Takashima westchnął i zaczął iść po mojej drugiej stronie. Reakcją typu „bez kija nie podchodź” obdarowywał każdą moją dziewczynę. Zdążyłem się przyzwyczaić.
          ― A pozdawałaś te sprawdziany? ― spytałem Anri. Ta uśmiechnęła się znacząco.
          ― Wątpisz we mnie?
          Wracanie w takim towarzystwie ze szkoły było dość niecodziennym przeżyciem. Po mojej lewej szła Anri, trzymaliśmy się za ręce. Po prawej Takashima szedł z rękami w kieszeniach, czasami włączając się do rozmowy. Anri kilka razy nawet zaśmiała się z jego żartów.
          Nie wspomniałem jej o tym, że kiedy tak wskoczyła mi w ramiona, przypomniała mi o Chigusie. Moja internetowa przyjaciółka chciała zrobić dokładnie to samo. I prawdopodobnie to zrobi, gdy już przyleci. Zastanawiałem się, czy poczuję wtedy ciężar, tak jak przy Anri... czy może jednak lekkość.
          I kiedy tak szliśmy w słońcu, rozmawiając o błahych sprawach, Takashima nagle zaciekawił się lewą stroną drogi.
          ― Ktoś się wprowadza? ― niezbyt dyskretnie wskazał na sąsiedni blok. Do otwartych drzwi klatki schodowej kierowali się dwaj mężczyźni w roboczych strojach, dźwigający duże kartonowe pudło. Na parkingu stała furgonetka.
          ― Najwyraźniej ― odparłem od niechcenia. ― Co się tak podniecasz, to nowe osiedle. Ludzie ciągle się tu wprowadzają.
          ― Ale tuż za rogiem jest część z twoim mieszkaniem. Ktokolwiek tu się wprowadzi, będzie twoim bliskim sąsiadem.
          ― No i co? Tak jakbyś zapoznawał się ze wszystkimi nowymi sąsiadami.
          ― Bo tak robię.
          Spojrzałem na niego z zaskoczeniem.
          ― Nie rób takiej miny ― twarz Takashimy nadal nie wyrażała żadnych emocji. ― Moja mama uważa, że to grzeczne przynajmniej raz powiedzieć „dzień dobry".
          ― Naprawdę znasz wszystkich sąsiadów? ― zamrugałem oczami. Anri zaśmiała się cicho.
          ― Nie ze wszystkich klatek, i większość tylko z widzenia, ale tak. Niektórzy mają wnuki w moim wieku. Można w ten sposób zdobyć fajnych znajomych ― skręciliśmy, a Takashima ponownie wbił wzrok w ulicę.
          Miałem prawo być zdziwiony. Takashima mieszkał w bloku. Ośmiopiętrowym. Z kilkoma klatkami.
          ― W każdym razie, nie jestem tobą ― powiedziałem, gdy już otrząsnąłem się z szoku. Ozaki wzruszył ramionami. Kątem oka widziałem, jak Anri się uśmiecha.
          Gdy doszliśmy pod drzwi mojej klatki schodowej, dziewczyna oswobodziła dłoń i stanęła przed moim kumplem, lekko unosząc się na palcach u stóp.
          ― Dasz mi swój numer? ― spytała. ― Polubiłam cię.
          Takashima uniósł brew i popatrzył na mnie.
          ― Powinienem być zazdrosny? ― spytałem z uśmiechem.
          ― Och, przecież wiesz, że żaden chłopak ci nie dorówna ― Anri również uśmiechnęła się zadziornie. ― Chcę tylko zapoznać się z przyjacielem mojego chłopaka. Czy to grzech?
          Wzruszyłem ramionami. Takashima nie wyglądał na zachwyconego, ale nabazgrał na podsuniętej przez Anri kartce swój e-mail i numer telefonu. Po czym pożegnał się z nami, a ja wszedłem z Anri po schodach.

+++

    trochę później

          Oboje postanowiliśmy na chwilę zająć się swoimi sprawami. Anri siedziała przy moim biurku i oglądała jakiś filmik, a ja leżałem na łóżku i ukradkiem czatowałem z Chigusą.

Chigusa: Randka? To co ty tu w ogóle robisz?!
Naki: oj, przerwę mamy
Chigusa: Ja ci dam przerwę! Szoruj ją zabawiać, a nie!

          ― No nie! ― Anri nagle z głośnym jękiem osunęła się na krześle. Szybko zablokowałem telefon.
          ― Co się stało?
          ― Sam Tsui jest gejem! ― w jej głosie pobrzmiewał oskarżycielski ton, jakbym to ja, a może cały świat był temu winny. ― Wyobrażasz sobie? Takie bożyszcze, a tu nagle gej! I ma chłopaka!
          Westchnąłem lekko poirytowany, wstałem z łóżka i podszedłem do biurka, na którym stał włączony laptop. Filmik niesławnego Sama właśnie się kończył, ale Anri najwyraźniej nie chciała poświęcać mu już uwagi, bo zdjęła słuchawki i zawiesiła je sobie na szyi. Pochyliłem się lekko, aby spojrzeć jej w oczy.
          ― Powiedz, z iloma chłopakami jeszcze flirtujesz? ― spytałem pół żartem, pół serio.
          ― Ach, zawsze trzeba mieć zapasowy plan ― Anri odchyliła się na krześle i uśmiechnęła się półgębkiem. Nie odpowiedziałem słowami, lecz czynem – jednym ruchem ręki złapałem ją w talii i poderwałem do pionu. Zanim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, mocno ją pocałowałem. Przygryzłem jej wargę, a ona zamruczała z zadowoleniem.
          ― Nie wątpię ― mówiłem miedzy pocałunkami. ― Ale ja... nie robię zapasowych planów. To byłoby już całkiem nie fair.
          ― Twierdzisz, że jestem wobec ciebie nie fair? ― jej delikatne dłonie błądziły po mojej klatce piersiowej, osłoniętej jedynie koszulką.
          ― Trochę ― wziąłem ją w ramiona, uniosłem za nogi i położyłem na łóżko. Telefon zawibrował, ale posłuszny radom Chigusy, zignorowałem go.

Chigusa: No, chyba się nią zajął.
Chigusa: ...
Chigusa: Żyje tu ktoś? ;_;

+++

    godzinę później 

          Przewróciłem się na drugi bok. Anri leżała na brzuchu, do pasa okryta kołdrą i sprawdzała coś w telefonie.
          ― Słuchaj, nie przeszkadza ci to? ― spytałem.
          ― Ale co? ― zdziwiła się.
          ― Cały czas chodzimy do mnie. Niby dobrze, bo mieszkam sam, ale...
          ― Wszystko jest ok ― uśmiechnęła się ciepło. ― Zapewniasz mi tyle rozrywki, ile trzeba.
          To mnie trochę uspokoiło.
          Gdy znowu odwróciłem się do niej plecami, poczułem, jak się do mnie przytula. Jej nagie piersi przywarły do moich pleców.
          Uznałem, że to wspaniałe uczucie. I na tę chwilę nie potrzebowałem niczego więcej.
          Gdybyś tylko umiał tak przez cały czas
          Głos z tyłu głowy darł się głośniej, niż zwykle.

+++

    późnym wieczorem

          Nawet nie wiedziałem, dlaczego wykręciłem numer do Takashimy. Chyba byłem podenerwowany.         
          ― Halo? ― głos po drugiej stronie słuchawki wydawał się okropnie znużony.
          ― Anri wyszła, to pomyślałem, że może do ciebie zadzwonię ― odsunąłem drzwi szafy i przeleciałem wzrokiem po ciuchach. Zastanawiałem się, co założyć na ten wyjątkowy, jutrzejszy dzień.
          ― Aha ― Takashima naprawdę brzmiał, jakbym go obudził. ― No to? Jutro przyjeżdża ta twoja dziunia, tak?
          ― Nie nazywaj jej tak – syknąłem. – To seksistowskie.
          ― Dobra, dobra ― burknął Ozaki. ― Twoja dziewczyna już zaczęła ze mną pisać.
          ― O czym? ― sięgnąłem po jedną z koszul.
          ― O tobie, oczywiście – prychnął mój rozmówca. ― Może i się z tobą przekomarza, ale wydaje się być strasznie zakochana.
          Poczułem ukłucie w piersi.
          ― Serio? ― starałem się, żeby mój głos brzmiał zdawkowo. ― Ja też bardzo ją lubię. Możesz jej to napisać.
          ― Sam jej to napisz, durniu.
          ― No tak ― zaśmiałem się, trochę zbyt nerwowo. ― Jak myślisz, co włożyć na jutro?
          ― To, co masz najczystsze.
          ― Ha, ha.
          ― Cieszę się, że spodobał ci się żart. Dobrze wiem, że jesteś pedancikiem. Ale serio, nie przesadź z elegancją. Na luzie. Przecież ona też jest luźna. Jako wiernemu fanowi strony, daje mi kody do serwerów.
          ― Naprawdę? ― zmarszczyłem brwi. ― No dobra, dzięki za radę.
          Nadal prowadząc luźną rozmowę, zdecydowałem się na białą koszulę, jeansową kurtkę i przetarte na kolanach czarne spodnie. Później próbowałem położyć się spać, ale za nic nie mogłem zasnąć.
          ― Ej, stary, a ja cię obudziłem? ― spytałem nagle Takashimy.
          ― No. Ale nie ma problemu.
          Wydawało mi się, że słyszę jego uśmiech. 

+++

   25 kwietnia, po godzinie 14

Chigusa: Sorki, lot miał opóźnienie przez burzę. Jesteś tam?
Naki: Czekam od półtorej godziny
Chigusa: Jesteś wspaniały.
Naki: ile jeszcze?
Chigusa: Jakieś 15 minut. Zatłoczony bus, te sprawy.
Naki: no dobra to jak już muszę czekać, poproszę więcej szczegółów.
Chigusa: Dotyczących czego?
Naki: Twojego wyglądu. powiedz chociaż, w co jesteś ubrana
Chigusa: Aleś ty dociekliwy. Czarny t-shirt w kolorowe paski i jasne jeansy. No i fioletowe air-maxy.
Naki: chyba od razu cie rozpoznam. Z tego co czytam jesteś strasznie kolorowa
Chigusa: Może, może...
Naki: Poza tym, t-shirt? Musisz się przyzwyczaić do tutejszego klimatu
Chigusa: Dojechaliśmy!
Naki: już jestem przy wejściu
Chigusa: Już wchodzę. Nareszcie będziesz mógł mnie zobaczyć.
Chigusa: Będę trzymała też czerwoną kartkę na wszelki wypadek xD
Naki: Ok... wypatruję cię

          Schowałem telefon do kieszeni. Do budynku lotniska wsypało się parędziesiąt osób z samolotu Chigusy. Starałem się wypatrzeć w tłumie tę cholerną czerwoną kartkę, ale nie przychodziło mi to łatwo.
          Nagle mój wzrok zatrzymał się na pewnej osobie. Oczy niemal wyszły mi z orbit. Nie było wątpliwości – osoba ta miała na sobie srebrny wisiorek ze zdobionym kluczem. Zgadzał się czarny t-shirt w kolorowe paski. Zgadzały się jeansy. Zgadzały się fioletowe buty. Postać trzymała też w dłoni czerwoną kartkę.
          Ale to niemożliwe... To nie może być...
          Zrobiłem krok do przodu i wtedy obserwowana przeze mnie osoba złapała moje spojrzenie. Na mój widok uśmiechnęła się promieniście i zaczęła biec w moją stronę z wielką walizką w ręce.
          Czarna koszulka wisiała na płaskiej klatce piersiowej. Kończyny były szczupłe, odsłonięte ramiona blade. Okrągłą twarz okalała krótko przystrzyżona, błękitna czupryna z przedziałkiem pośrodku. Spod delikatnych ust wyłaniała się srebrna kulka – mały kolczyk. Duże, ciemnozielone oczy błyszczały wesoło.
          Zatrzymał się przede mną niski, błękitnowłosy chłopak. Pomimo moich wytrzeszczonych oczu, nie przestawał się uśmiechać.
          ― Atsushi Midori, znany powszechnie jako Etoko Chigusa ― chłopak zasalutował ― melduje się w Hakodate!





(a/n) Nikogo nie zaskoczyłam, wiem.

*dango – tradycyjne japońskie kluski robione z mochiko, czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Jedzone w różnych porach roku, z odpowiednimi sosami.
*Danzai - gra słów. Nawiązanie do pseudonimu sławnego pisarza japońskiego Osamu Dazaia (1909 - 1948).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz