niedziela, 24 czerwca 2018

Rozdział 13

Podrywacz│2608 słów



     14 maja, popołudniu

          Udało mi się ominąć obrońcę. Widząc, że z boku nadciąga kolejny przeciwnik, szybko przerzuciłem piłkę do lewej ręki. Zakozłowałem, podskoczyłem i – kosz zaliczony. Ktoś z przeciwnej drużyny prychnął na mnie. Gwizdek. Koniec kwarty.
          Zszedłem z boiska, dysząc ciężko. Hashigawa przyciągnął mnie do siebie za kark i zaczął targać mi włosy, chwaląc za ten ostatni kosz. Słyszałem też słowa aprobaty od Kagamiego i Takeuchiego. Midori rzucił mi ręcznik, gdy usiadłem. Kątem oka widziałem jego dumny uśmiech. Oczywiście dumny z siebie, bo to on wymyślił, żeby wpuścić mnie na trzecią kwartę.
          Wysiłek i skupienie się na grze bardzo mi pomagało, lecz teraz, gdy musiałem odpoczywać, znów miałem mętlik w głowie. Jedyne, czego unikałem przy Midorim, to spoglądania mu w oczy. Starałem zachowywać się naturalnie. Siedzieliśmy razem w autobusie, rozmawialiśmy z Mizuharą, która specjalnie przyjechała na trybuny. W tej chwili opierała się o barierki i patrzyła wyczekująco na zegar, który miał oznajmić koniec przerwy. Midori posłał jej ten szczęśliwy uśmiech, zarezerwowany tylko dla niej. Dziewczyna ochoczo na niego odpowiedziała.
          Zrobiło mi się niedobrze. Lekko.
          W zasadzie był to nasz czwarty mecz eliminacyjny. Zawody, mimo wszystko, trwały nadal. Czas się nie zatrzymywał. Chociaż bardzo chciałem, żeby trochę zwolnił. Pomiędzy tym wszystkim, co działo się przez ten tydzień – sportem, nauką, spotkaniami z dziewczyną i wracaniem do domu razem z Midorim i Ozakim, miałem za mało czasu, żeby zastanowić się nad własnymi uczuciami. W efekcie poprzedniej nocy nie spałem zbyt dobrze. Przynajmniej obyła się ona bez snów.
          Trener oznajmił, że wpuszcza mnie na czwartą kwartę, ale natychmiast schodzę, gdyby zrobiło się gorąco. Kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Na ławce został Takai – miał być moim zmiennikiem. Wyszedłem na boisko w towarzystwie lekko zadyszanych Hashigawy i Takeuchiego oraz Kagamiego i Mikoriego. Zacisnąłem dłoń w pięść, po czym ją rozluźniłem. Wypuściłem powietrze z płuc.
          Wyszaleć się. Nie dopuścić natrętnych myśli. Potrzebowałem tego jak powietrza.
          Zerknąłem na Midoriego. Mrugnął do mnie i uniósł kciuki do góry.

+++

    po meczu

          Nie musiałem schodzić aż do końca. I można powiedzieć, że przyczyniłem się do wygranej.
          ― Nakira, rośniesz w oczach! ― czerwone włosy Kagamiego zapłonęły mi przed oczami. Chłopak gestykulował szybko i gwałtownie, uderzając każdego, kto znalazł się bliżej niego. ― Te kiwki! Ta celność! A jak ominąłeś tamtego gościa pod koniec, to myślałem, że pęknę z podziwu!
          Popijając wodę z mojego bidonu, uśmiechnąłem się delikatnie.
          ― Widocznie dopiero na scenie rozwijam skrzydła ― odparłem skromnie, na co Kagami roześmiał się głośno.
          ― Hej, panie ładny! ― usłyszałem z trybun. Uniosłem głowę i zobaczyłem Mizuharę, przywołującą mnie gestem dłoni. Pod barierkami stał też Midori. Podszedłem do nich.
          ― Uch, aż cuchniesz tymi osiągnięciami ― Chiaki odsunęła się ostentacyjnie od barierek. Midori parsknął śmiechem. ― Ale dobra, przyznaję. Nieźle grałeś.
          ― Dziękuję wielce, ma'am ― skłoniłem głowę. ― Przyznam nieskromnie, że udało mi się zaliczyć parę ładnych koszy.
          ― To naprawdę było super, Nakira ― Midori patrzył na mnie z entuzjazmem. Uciekałem przed tym spojrzeniem jak mogłem. ― Jeśli to matma pomogła ci się skupić, powinieneś mieć sprawdziany codziennie!
          ― Tylko nie to ― zwiesiłem ramiona, na co oboje zaśmiali się krótko.
          Uczniowie tłoczyli się na trybunach, czekając na kolejny mecz. Słyszałem, jak moja drużyna zbiera się do wyjścia, bo podekscytowany głos Kagamiego cichł w korytarzu. Uśmiechnąłem się krzywo do dwójki moich przyjaciół i pomyślałem, że nie jest tak źle. Mogę czekać, aż mi przejdzie. Mógłbym już nawet popróbować patrzeć Midoriemu w oczy. Tak na próbę, żeby się przyzwyczaić.
          Na razie jednak patrzyłem na Mizuharę i na jej ładny uśmiech, który tak szczelnie zakrywała w szkole maską powagi. I znowu pomyślałem, że możemy być bardziej podobni, niż mi się zdawało. Możliwe, że ona też trochę zmuszała się do uśmiechu.

+++

    wieczorem
 
          Gdy czerwone chmury powoli ustępowały granatowemu niebu, gorąco w powietrzu również ustępowało chłodnemu powiewowi. To rześkie powietrze zawsze dziwnie na mnie działało. Oprócz uspokajania nerwów, okropnie skłaniało do rozmyślań.
          Midori jak zwykle szedł chodnikiem, tuż obok mnie. Mówił coś o dzisiejszym meczu, ale zamiast słuchać jego słów, obserwowałem, jak układają się jego wargi. Błękitne włosy osobliwie błyszczały w świetle zachodzącego słońca. W każdym jego kroku zawarte były pokłady energii, jakby miał sprężyny zamiast nóg. Uśmiechał się lekko i nagle dziwna myśl wpadła mi do głowy: „Dobrze, że nie widziałem tego uśmiechu na tle gwiazd. Światła, które przez całe życie tak podziwiałem, przybladłyby”.
         Najdziwniejsze było właśnie to, że zacząłem zwracać uwagę na takie drobne rzeczy. Nie potrafiłem tego racjonalnie wytłumaczyć, ale przy Midorim... kierował mną inny rodzaj fascynacji. 
         Nie chciałem go dotykać. Nie patrzyłem na niego w kontekście walorów czy zgrabnej sylwetki. Odnosiłem po prostu wrażenie, że mógłbym patrzeć na niego bez końca. Nieustannie obserwować zmieniający się wyraz twarzy, czy delikatne gesty rąk. I nigdy nie poczułbym znużenia.
         ― Nakira, spójrz tu ― Midori nagle się zatrzymał. Zaskoczony obróciłem głowę w jego stronę i napotkałem ciemnozielone spojrzenie. Chłopak zadarł głowę i uważnie patrzył mi w oczy.
         Pomyślałem: „Wydało się”. W pierwszym odruchu chciałem odwrócić wzrok. Z całej siły powstrzymałem się, by tego nie zrobić. To dałoby ostateczny dowód, że subtelnie go unikam. Nie mogłem dopuścić, by spytał czy wszystko było w porządku. W obecnym stanie rozsypałaby się moja fasada. Zawiodłyby wszystkie kłamstwa. Wszystkie sztuczne uśmiechy.
          Midori by wiedział.
          Staliśmy tak przez chwilę, kiedy chłopak szukał w moim spojrzeniu jakiegoś zawahania, a ja po prostu skupiłem się na tonięciu w jego oczach, tak fascynująco tajemniczych, tak delikatnie smutnych.
          Midori przekrzywił głowę.
          ― Chyba coś mi się wydawało ― uśmiech ponownie ozdobił jego twarz. ― Chodźmy dalej.
         Przybrałem zdumioną minę, choć doskonale wiedziałem, o co mu chodzi.

+++

    godzinę później

          Leżąc na łóżku, popatrzyłem w sufit i ze zdeterminowaniem w głosie oznajmiłem:
          ― Chcę iść w tamto miejsce, idziesz ze mną?
          Po drugiej stronie słuchawki Takashima mruknął z zastanowieniem.
          ― W sumie nic nie stoi na przeszkodzie. Tylko jak mam robić za przyzwoitkę, to na mnie nie licz.
          ― Daj spokój, umiem zadbać o siebie ― prychnąłem. ― Dobra, wezmę tylko kasę i spotykamy się przed wejściem.
          ― Tylko serio, nie przesadzaj ― ostrzegł mnie Ozaki. ― Jutro mamy szkołę. Ja cię nie będę wynosił. Też chcę się rozerwać.
          ― Nie będzie tak jak ostatnim razem ― zapewniłem. Mój przyjaciel westchnął krótko.
          ― Ok, mogę iść. Do zo ― rozłączył się, zanim zdążyłem odpowiedzieć. Zeskoczyłem z łóżka, porwałem portfel i fałszywe legitymacje, po czym przyszykowałem się do wyjścia z domu.
          Zdecydowanie potrzebowałem rozrywki.

+++

    pół godziny później

          W okolicach centrum był klub dla studentów. Oczywiście teoretycznie. Schodziło się do niewielkiej piwnicy, która otwierała się w przestronny salon rozpusty, jeśli tylko udowodniłeś, że masz dwadzieścia lat. Fałszywą legitymację ściągnąłem sobie z Internetu jeszcze na początku liceum, a w tym miejscu i tak nikt jakoś dogłębnie nie sprawdzał wiarygodności papierów. Rzucali tylko okiem – dwadzieścia, można wchodzić. Zero problemów. Trzeba było tylko mieć trochę kasy.
          Po wejściu – duszno od nadmiaru ludzi, różnokolorowe światła przesuwające się po ścianach, spocone, tłoczące się w tańcu ciała i alkohol rozstawiony przy barze. Większość młodych ludzi jedynie tu mogła oddać się takim przyjemnościom jak dyskoteki czy drinki. Japoński półświatek.
          Usiedliśmy z Ozakim przy barze. Mój kumpel od razu zamówił sobie lekkiego drinka.
          ― Oho, i kto tu kogo będzie wynosił? ― zakpiłem.
          ― Przymknij się ― odparował Ozaki, upijając łyk ze swojego kieliszka. Skrzywił się. ― Ostatnio, gdy musiałem przerywać twoją pijaną bójkę, też wypiłem ze dwa. I jakoś byłem na tyle trzeźwy, żeby powstrzymać ciebie i tego gościa od...
          ― Pozabijania się nawzajem, tak, wiem, dzięki ― prychnąłem. Pierwszy raz byłem tu z Ozakim jakieś dwa miesiące temu, no i właśnie wtedy wypiłem o jeden kieliszek za dużo. Takashima okropnie lubił mi to wypominać.
          Obok mnie usiadła dziewczyna z wymalowanymi ustami i włosami tak czarnymi, że wpadały w granat. Czekając na drinka, wystukiwała rytm na blacie długimi tipsami. Była ubrana jedynie w krótki top i spodenki z frędzlami. Gdy na mnie spojrzała, uśmiechnąłem się do niej. Przez chwilę zatrzymała na mnie wzrok, jakby oceniała świeżość towaru w sklepie, po czym straciła zainteresowanie. Spojrzała za to na Takashimę, który obecnie siedział bokiem do lady i gapił się na tłum. Zaśmiałem się w duchu. Nie był to pierwszy raz, gdy zostałem zignorowany na rzecz mojego kumpla.
          ― Hej, fajna dziewczyna ma na ciebie oko ― mrugnąłem do niego. Ozaki zaszczycił brunetkę obojętnym spojrzeniem.
          ― Co poradzić, jestem czarujący ― beznamiętnie wypił resztę swojego drinka. „Fajna dziewczyna” odwróciła wzrok. Zapewne się speszyła. Uśmiechnąłem się z politowaniem, bo mój samotny przyjaciel właśnie stracił niezłą okazję. Pomyślałem o Mizuharze i uwadze, jaką Ozaki jej poświęcał. Niewiele myśląc, rozejrzałem się za jakąś długowłosą szatynką. Skoro leci na takie...
          Mój wzrok gwałtownie zatrzymał się na kasztanowych włosach. Siedziała na stole i rozmawiała wesoło z jakimś dużo starszym od siebie chłopakiem. Machała nogami i ogólnie wyglądała na tak rozluźnioną, jakiej nigdy wcześniej jej nie widziałem. Jakby unosiła się w powietrzu.
         Wstałem od baru, odprowadzany przez zdziwione spojrzenie Ozakiego, i już za moment stałem przy Mizuharze Chiaki.
         Dziewczyna przez chwilę spoglądała na mnie tak, jakby mnie nie poznawała. Nagle coś jednak zaskoczyło jej w głowie.
         ― Dokończymy tę rozmowę za chwilę, dobra? ― zaświergotała po angielsku do swojego mięśniaka. Ten otaksował mnie nieprzyjemnym spojrzeniem, ale kiwnął głową. Mizuhara uśmiechnęła się do mnie zadziornie i pozwoliła poprowadzić się do innego stolika. Ozaki popędził za nami, gdy tylko ją rozpoznał.
         Miała na sobie granatową sukienkę przed kolana, z dosyć głębokim dekoltem, bez ramiączek. Wyglądała w niej oszałamiająco, aż począłem zastanawiać się, czy to naprawdę ta sama cicha i poważna Mizuhara, która chodziła ze mną do jednej klasy.
         ― ...Wow ― Ozaki odezwał się pierwszy. ― Wyglądasz... inaczej.
         Chiaki zaśmiała się krótkim, przyjemnym dla ucha śmiechem.
         ― W sumie ja też się was tu nie spodziewałam ― przejechała po nas wzrokiem. Siedziałem obok niej, więc poczułem się jak na przesłuchaniu. ― Myślałam, że tylko ja jestem na tyle szalona, żeby spijać się tuż przed szkołą.
         ― To był jego pomysł ― odparł Ozaki, siedzący naprzeciwko. ― Ja robię za przyzwoitkę.
         ― Jakbyś nie chciał, to byś nie szedł ― burknąłem.
         ― Uroczy jesteście ― Mizuhara oparła podbródek na dłoni. ― To co? Idziemy zamówić drinki? Wy stawiacie, przy okazji.
         Dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i zaciągnęła przed bar. Gdzieś z tyłu głowy cały czas kołatało mi się, że Chiaki może być tak naprawdę niebezpieczną kobietą. Dlatego uśmiechnąłem się pod nosem, bo moje przeczucia i tym razem nie zawiodły.

+++

   parę godzin później

         Nie zamierzałem spoglądać na zegarek.
         Po trzech drinkach poczułem się przyjemnie rozluźniony. Mizuhara chyba piła coś już wcześniej, bo miała problemy z utrzymaniem równowagi. Mimo to, gdy z głośników huknął jakiś hit, który oboje lubiliśmy, ochoczo wskoczyliśmy na parkiet. Chiaki była zjawiskowa również w tańcu – jej ruchy były rytmiczne i płynne, jakby były stworzone właśnie do tej chwili. Przy niej czułem się jak amator, choć nim nie byłem.
         Po alkoholu jej spojrzenie stawało się zaszklone, ale nie w sposób płaczliwy. Jej oczy błyszczały wtedy tysiącem świateł, lśniły jej radością i beztroską. Była zupełnie jak dziki ptak, wypuszczony z klatki po wielu latach w zamknięciu.
         Była też prawdziwym demonem imprezy. Potrafiła jednym haustem wypić pół butelki sake, cały czas zachęcała Ozakiego do wejścia na parkiet, a nawet raz z nim zatańczyła. Zapewne zadziałał jej seksapil, bo mnie nigdy nie udało się go wyprosić do tańca z jakąś dziewczyną. Raz zniknęła na całą godzinę, żeby wrócić z rozmazaną szminką i koronką stanika na wierzchu. Gdy przechodził obok mnie tamten mięśniak, z którym wcześniej gadała, dostrzegłem na jego ustach i szyi różowe ślady.
         Takashima patrzył na nas z politowaniem. Sam wypił może ze dwa drinki i tylko siedział przy stoliku lub przy ladzie, pilnując, byśmy zanadto nie zaszaleli.
         Zapomniałem o wszystkim. Widziałem tylko rozhuśtaną Mizuharę i sztywnego Takashimę, światła i ciemności lokalu, rozgrzane ciała klubowiczów. Przez moment było idealnie, niemal jak w przyjemnym śnie, którego nie zaznałem od bardzo dawna.
         W końcu na dobre zakotwiczyliśmy się przy stoliku. Ozaki wypił jeszcze jednego drinka, co chyba trochę za bardzo go rozluźniło, bo zapytał:
         ― Naprawdę zmieniłaś swoją wymarzoną szkołę na ogólniaka dla tego karzełka?
         Rumieńce na twarzy Chiaki pobladły. Posłałem mojemu kumplowi zdenerwowane spojrzenie, bo wiedziałem, co dziewczyna teraz czuje. To był ten podły moment, kiedy jeszcze nawet nie wstałeś z łóżka z okropnym kacem, a ktoś już zaczyna przypominać ci o istnieniu rzeczywistości.
         Twarz Mizuhary stężała. Uciekła wzrokiem i zacisnęła wargi w wąską kreskę, jakby powstrzymywała się przed powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego.
         ― Masz z tym jakiś cholerny problem? ― warknęła w końcu do Ozakiego, na co ten tylko się roześmiał.
         ― Wiesz, ja bym w życiu się na coś takiego nie porwał ― powiedział.
         ― Jeśli próbujesz mnie pocieszyć, to wiedz, że marnie ci idzie ― odparła podenerwowana Chiaki.
         ― Dzięki stary, teraz wszyscy czujemy się jak gówno ― burknąłem. Samo imię Midoriego zwaliło mi na głowę mnóstwo rzeczy, od których chciałem się uwolnić.
         ― Brakuje wam dystansu ― stwierdził Ozaki, rozkładając się na krześle niczym król. Oboje spojrzeliśmy na niego wilkiem.
         ― To tobie brakuje wyczucia ― odparła Mizuhara.
         ― No już, spokojnie ― westchnąłem. ― Po prawdzie to też chciałem cię o coś spytać.
         Będąc podchmielonym, chwila i sposobność wydawały mi się idealne. Gdy myślałem o tym trochę później, najpewniej od razu bym się wycofał. Mizuhara spojrzała na mnie oczami tak zmęczonymi, jakby dźwigała na plecach całe niebo.
         ― Ok, pozwalam ci zadać pytanie.
         ― Nie spiknąć cię z nim?
         Dziewczyna prawie udławiła się powietrzem. Jej policzki pokryła purpura.
         Nie rozumiałem jej oburzenia. Dla mnie było to idealne wyjście z sytuacji.
         ― Co takiego?
         ― Będę szczery, dobrze? ― uśmiechnąłem się łagodnie. ― Smutno się na ciebie patrzy. Aktualnie jestem jego najlepszym przyjacielem. Mogę... stworzyć wam atmosferę.
         Czułem na sobie zdumione spojrzenie Ozakiego. Choć nie wiedziałem, czemu był tak zaskoczony, postanowiłem to zignorować.
         Chiaki przez chwilę patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. A potem parsknęła śmiechem, w którym kryła się taka żałość, że aż poczułem w sercu ukłucie.
         ― Nie wiedziałam, że jesteś aż taki wspaniałomyślny ― prychnęła, nie patrząc w moją stronę. ― Dzięki, ale to nie wypali. Nie ma takiej opcji.
         Uśmiechnąłem się sceptycznie.
         ― Nie wierzysz w swoje siły, kiedy nawet mnie dzisiaj oczarowałaś? ― o dziwo nie sprawiłem, że na mnie spojrzała. ― Mizuhara, Midori to najbardziej pogodna i miła osoba jaką znam, a do tego już masz specjalne miejsce w jego sercu.
         Ramiona dziewczyny zadrżały, a ja próbowałem zabarwić mój głos stalową pewnością siebie. Jeśli zejdzie się z Midorim, będę miał wszystko z głowy. Będę mógł powoli zapomnieć o tym, jak rysunkowo dokładne wydawały mi się jego usta, jak chciałem wyłapać promienie słońca padające na jego miękkie włosy, jak płynny i delikatny stał się dla mnie każdy ruch jego palców. Wsłuchując się w historie o ich szczęśliwym związku, może zacząłbym po prostu cieszyć się ich szczęściem.
         ― Do nikogo nie uśmiecha się tak, jak do ciebie ― kontynuowałem. ― Widzę to wyraźnie. Myślę, że wystarczy trochę cię do niego popchnąć. Jesteś mu droga, a to bardzo dobry początek do...
         Mizuhara gwałtowanie odwróciła głowę i spojrzała mi w oczy. Przez sekundę przestraszyłem się jej płaczliwie zaszklonego spojrzenia. Było twarde, głębokie i smutne, jakbym zaglądał wewnątrz pustej czaszki.
         ― Nie o to chodzi ― w jej głosie nie słychać było drżenia, ale ściągnięte wargi i palce zaciśnięte na sukience zdradzały jej roztrzęsienie. ― Nie powiedział wam, prawda? Nie, nie mógłby.
         Nie byłem przygotowany na to, co usłyszę z jej ust. Nie w stanie, gdy reszta klubu rozmazywała mi się przed oczami, nie przy Ozakim, który potrafił czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Nie w tej chwili, a najlepiej nigdy.
         ― W gimnazjum Midori miał chłopaka.
         Nie chciałem być tak szczęśliwy. A jednak byłem.
         I to mnie przerażało.



(a/n) Druga połówka rozdziału, łiii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz